fot. Tauron GTK Gliwice
Pięć lat czekali gliwiccy koszykarze na zwycięstwo w Warszawie. Kiedy już do niego doszło, to w wielkim stylu, bo 11 grudnia Tauron GTK pokonał Legię różnicą aż 23 punktów. Doświadczony generał Earl Jerrod Rowland zamknął mecz, zapisując na swoim koncie 26 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek.
Zdecydowanym faworytem potyczki w Warszawie była miejscowa Legia, która jest aktualnym wicemistrzem Polski i posiada w składzie wielu klasowych zawodników. Do tej plejady dołączył niedawno Billy Garrett, który niedzielny pojedynek rozpoczął w wyjściowej piątce. Nowy rozgrywający gospodarzy napędzał ataki swojego zespołu i dzięki trafieniom z dystansu Raya McCalluma, Grzegorza Kulki, a później Geoffreya Groselle'a miejscowi odskoczyli gliwiczanom. Sygnał do odrabiania strat dał im Mateusz Szlachetka, który popisał się akcją 2+1. Po drugiej stronie parkietu skutecznym wejściem pod kosz popisał się Devyn Marble, a potem rozpoczął się koncert gliwiczan. Przyjezdni kolejny fragment meczu wygrali aż 27:2! Podopieczni Maroša Kováčika grali perfekcyjnie w ataku, a w obronie stanowili monolit i doprowadzali do sytuacji, w których Legia rzucała z trudnych pozycji. Poddenerwowany trener Kamiński najpierw poprosił o przerwę na żądanie, a potem nawet otrzymał przewinienie techniczne, ale nic nie potrafiło wstrząsnąć jego zawodnikami.
Po przywróceniu ustawienia z Grosellem Legia stopniowo niwelowała straty, ale w odpowiednim momencie włączył się Terrance Ferguson, który bez namysłu złożył się do rzutu z dystansu i powiększył dorobek Tauron GTK o kolejne punkty. Następne rzuty z półdystansu trafiał także Murphy, poniekąd rewanżując się Grosellowi za wcześniejsze akcje. Środkowy gości uzbierał 10 „oczek” w pierwszej połowie, a po jego trafieniu z odejścia różnica dzieląca oba zespoły wynosiła aż 22 punkty i trener Kamiński raz jeszcze skorzystał z przysługującego mu prawa dodatkowej przerwy. Tym razem efekt był lepszy, bo jeszcze przed przerwą stołeczni koszykarze zdołali zredukować część strat głównie za sprawą rzutów wolnych, które wykonywali Groselle i Janis Berzins.
Po zmianie stron gliwiczanie nadal prezentowali się lepiej. Legia próbowała się poderwać za sprawą Grzegorza Kulki i Berzinsa, ale dopiero gdy trener Kamiński skorzystał z przysługującej mu przerwy na żądanie, jego podopieczni do końca kwarty zdobyli dziewięć punktów, nie tracąc żadnego. To dawało im jeszcze nadzieję na korzystny rezultat końcowy. W ostatniej odsłonie nie pozwolili jednak na to zawodnicy Tauron GTK. Skuteczne wejście pod kosz Szlachetki i dobre zagranie w polu trzech sekund Skificia spowodowały, że szkoleniowiec Legii ponownie poprosił o czas. Tym razem pozytywnego efektu już nie było, a wisienka na torcie była dyspozycja Rowlanda. 39-letni koszykarz grający grubo ponad 30 minut brylował na parkiecie pod względem fizyczności, a po kolejnym przechwycie zakończył akcję wsadem. Dołożył też dwie „trójki” i dokończył dzieło zniszczenia. Legia przegrała 61:84.
Kolejny mecz Tauron GTK zagra u siebie 18 grudnia z Anwilem Włocławek.