fot. Tauron GTK
30 marca na wrocławskim parkiecie długo zapowiadało się na sensację. Tauron GTK prowadził w meczu z WKS Śląsk przez 36 min, ale w końcówce opadł z sił i mistrzowie Polski bezwzględnie wykorzystali ten fakt, wygrywając 84:73.
Gliwiczanie rozpoczęli spotkanie w świetnym stylu. Jako pierwsi zdobyli z rzędu 16 punktów i ustawili się w dogodnej pozycji. Spora w tym zasługa Richardsona, Skificia i Puta. Zmiana obrazu gry nastąpiła dopiero za sprawą rezerwowego WKS-u, Kolendy, który najpierw umiejętnie wbił się w pole trzech sekund, a następnie dobrze dogrywał do Mitchella. Zespół Maroša Kováčika nadal był jednak dobrze dysponowany w ataku. Kwartę udanie zakończył Szlachetka, popisując się skutecznym wejściem pod kosz (16:26).
WKS Śląsk od początku drugiej odsłony ruszył do odrabiania strat. Gospodarze punktowali z linii rzutów wolnych, ale inteligentna gra w ataku przyjezdnych powodowała, że to oni nadal prezentowali się lepiej. Kiedy po kontrze z łatwością piłkę w koszu umieścił Skifić, trener wrocławian sięgnął po ostatnią przysługującą mu w tej połowie przerwę. Po niej pierwsze punkty z gry zdobył lider WKS Śląsk, Martin. Wynik po 20 min gry ustalił Richardson, który wbił się w „pomalowane” (33:47).
Po zmianie stron WKS raz jeszcze ruszył do pogoni za rywalem. Serię miejscowych złamał dopiero Richardson. Chwilę później gliwiczanie wykorzystali trzy rzuty wolne i ponownie złapali oddech, odskakując na dwucyfrową przewagę. Końcówka tej części gry należała jednak do drużyny trenera Erdogana, która zniwelowała straty do dziewięciu punktów (54:63).
Na początku ostatniej odsłony koncert wrocławian rozpoczął się na dobre. Nie do zatrzymania był Martin, swoje rzuty trafili Gołębiowski i Dziewa (62:63), a trener Kováčik szybko wykorzystał dwie przerwy na żądanie. Goście coraz wolniej wracali do defensywy, a szalejący Martin wyprowadził swój zespół na prowadzenie (69:68). Gliwiczanie byli już bezradni, a rozpędzeni gospodarze w błyskawicznym tempie powiększali przewagę. Po dwóch akcjach pod koszem Dziewy i „trójce” Kolendy było już 79:68 i losy meczu zostały rozstrzygnięte. Ostatecznie miejscowi wygrali 84:73.