Aktualności | Tomek Sobania. Dwa i pół miesiąca w biegu

Tomek Sobania. Dwa i pół miesiąca w biegu

fot. archiwum T. Sobani

Tomek Sobania. Dwa i pół miesiąca w biegu

Opublikowane: 23.11.2022 / Sekcja: Miasto  Sport 

Nazywa siebie polskim Forrestem Gumpem. Od lat jego pasją jest bieganie – realizuje je, pokonując kolejne kilometry i pomagając innym. Po raz kolejny podjął niesamowite wyzwanie – postanowił przebiec 2500 km z Gliwic do Barcelony. Wszystko po to, by wesprzeć fundację działającą na rzecz młodzieży zmagającej się z uzależnieniami. W rozmowie z „Miejskim Serwisem Informacyjnym – Gliwice” opowiedział o tym niecodziennym biegu, spotkaniu z Robertem Lewandowskim i marzeniach, które zamierza spełnić.

Pokonałeś dystans 60 maratonów w ciągu 63 dni. Co skłoniło Cię do podjęcia tego wyzwania?

T. Sobania: Zawsze chciałem robić w życiu coś, co będzie nieszablonowe. Nie do końca potrafię odnaleźć się w tzw. życiu na etacie. Biegi sprawiają, że czuję się na swoim miejscu, a odkrywanie nowych, zupełnie nieznanych zakątków Europy daje mi ogromną radość. Biegi ekstremalne to nie tylko kilkumiesięczne wyzwanie, ale tak naprawdę mój sposób na życie. Dzięki realizacji mojej pasji pomagam też innym, co jest dla mnie szczególnie ważne i przynosi mi ogromną satysfakcję. Chciałbym swoimi działaniami motywować ludzi do realizacji pasji i spełniania marzeń. W końcu życie mamy tylko jedno i warto je przeżyć na maksa!

Zakończyłeś ekstremalne wyzwanie – pokonałeś 2500 km z Gliwic do Barcelony. Zawsze osiągasz założone cele?

Tak. Jestem bardzo wytrwały i jeśli decyduję się coś robić, to angażuję się w stu procentach. Pomimo różnych trudności. Chcę, tak jak filmowy Forrest Gump, udowadniać, że każdy człowiek może osiągnąć niezwykłe rzeczy. Ten bieg i przygotowania do niego wymagały ode mnie wysiłku i zaangażowania nie tylko w treningi, ale też w kwestie organizacyjne. W moim odczuciu najważniejsza jest konsekwencja w działaniu, stawianie czoła porażkom i trudnościom w drodze do celu. Każdy krok, nawet najmniejszy, przybliża mnie do realizacji planów i to jest dla mnie bardzo motywujące. 

Co czułeś, przebiegając ostatnie kilometry w Barcelonie?

Przede wszystkim ulgę! (śmiech) Wreszcie poczułem, że nie muszę już się o nic martwić, zrobiłem to – pokonałem dystans 2500 km. Kiedy dobiegłem do stadionu i zobaczyłem ludzi, którzy specjalnie dla mnie przylecieli z Polski na moją barcelońską metę, poczułem ogromne szczęście i wzruszenie. Polał się szampan, wszyscy wiwatowali, a Hania, dla której zbierałem środki podczas zeszłorocznego biegu, udekorowała mnie pamiątkowym medalem. To był niesamowity moment, który zapamiętam na długo.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas tego biegu? 

Szczególnie trudna była dla mnie presja, którą sobie narzuciłem. Bardzo chciałem osiągnąć sukces, a już po trzech dniach biegu dopadło mnie przeziębienie i nie wiedziałem, czy dam radę kontynuować wyzwanie. Z kolei, kiedy dotarłem do Niemiec, ogromnym problemem okazał się … deszcz. Przez cały tydzień okropnie padało, robiło się coraz chłodniej – zdarzały się momenty, w których byłem tak przemarznięty, że trudność sprawiało mi nawet zawiązanie sznurówek. W Hiszpanii z kolei okradziono naszego kampera, w biały dzień. W takich chwilach, kiedy było już naprawdę bardzo źle, powtarzałem sobie, że nieważne, jak jest trudno, ja i tak to zrobię – przebiegnę 2500 km i dotrę do Barcelony. Decydując się na ten bieg wiedziałem, że nie będzie łatwo i cały rok pracowałem na to, żeby pokonać różne przeciwności i osiągnąć cel. Ta myśl dodawała mi otuchy. 

Zdecydowałeś się swoim biegiem wesprzeć działającą w Gliwicach fundację Arka Noego, która opiekuje się młodzieżą zmagającą się z uzależnieniami. Skąd taki wybór?

To trochę łączy się z tym, co robię podczas prelekcji. Opowiadanie o moich pasjach i celach w życiu jest rodzajem profilaktyki – te opowieści mają motywować i wspierać młodzież w poszukiwaniu swojej drogi w życiu. Odkrywanie swoich zainteresowań i predyspozycji to nie tylko walka z nudą, ale też z presją otoczenia, które może negatywnie wpływać na młodych ludzi i zachęcać do sięgania po używki. Fundacja Arka Noego działa w podobny sposób – nie tylko pracuje z osobami uzależnionymi, ale prowadzi też działania profilaktyczne. Zrzutka, którą zorganizowałem, ma wesprzeć ważny i bardzo konkretny projekt fundacji – dalsze działanie klubu w Gliwicach przy ul. Błogosławionego Czesława, który staje się alternatywą dla osiedlowego trzepaka czy ławki w parku. Już teraz młodzież może się tam spotykać, pograć w bilard czy posiedzieć przy kubku gorącego kakao. To też przestrzeń, w której są dostępni terapeuci i psychologowie gotowi udzielić wsparcia w kontekście walki z uzależnieniami. Chciałbym, żeby to miejsce funkcjonowało latami i było bezpieczną przestrzenią dla gliwickiej młodzieży borykającej się z trudnościami. 

Ile pieniędzy do tej pory udało się zebrać?

Finalnie zrzutka zamknęła się w kwocie 54 600 zł. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się wesprzeć działania fundacji.

W Barcelonie miałeś okazję zobaczyć się z Robertem Lewandowskim. Czy to dla Ciebie szczególny sportowiec? 

Tak, to było dla mnie niezwykłe wydarzenie. Mam poczucie, że cała moja praca, lata treningów, kolejne pokonywane kilometry i te wyprawy, które przygotowywałem wcześniej prowadziły do tego jednego momentu. Spotykając się ze swoim idolem, kimś kto tyle osiągnął w swojej dziedzinie, poczułem, że naprawdę dokonałem czegoś wyjątkowego, czegoś co zrobiło wrażenie na samym Robercie Lewandowskim! Spotkanie z nim było dopełnieniem całego przedsięwzięcia, motywującym do dalszych działań.

Jaki jest Twój kolejny cel? O czym marzy Tomasz Sobania?

Chciałbym za rok pobiec do Maratonu w Grecji i wrócić – wiąże się to z odbywającymi się w czerwcu Igrzyskami Europejskimi, których gospodarzem będzie Polska. To mój pierwszy bieg, który zakłada powrót do Polski na własnych nogach. Kto wie, może uda mi się pobiec ze zniczem olimpijskim? To wyzwanie będzie kolejnym etapem w drodze do mojego największego marzenia. Chciałbym zostać prawdziwym Forrestem Gumpem – przebiec całe Stany Zjednoczone, pokonując około 6000 km. Każda wyprawa przybliża mnie do tego celu. Trzymajcie kciuki za to marzenie!

Tomasz Sobania ma 24 lata, jest miłośnikiem biegania i podróżowania. Na swoim koncie ma kilka wyczynów, m.in. przebiegł Szlak św. Jakuba (300 km), następnie trasę Częstochowa-Rzym (1500 km) i Zakopane-Gdynia (756 km). W czasie Rejsu Niepodległości na pokładzie Daru Młodzieży przepłynął Ocean Atlantycki. Jest również autorem książek fantasy oraz opowieści o swoich niezwykłych wyprawach. Na co dzień prowadzi prelekcje w całej Polsce oraz trenuje biegi długodystansowe. 

Rozmawiała (ap)
 

biegacze Tomasz Soabania w deszczu Tomek Sobania z wieżą Eiffela Tomek Sobania pod Stadionem w Barcelonie Tomek Sobania z autografem Roberta Lewandowskiego